Białoruska propaganda demaskuje „polskiego szpiega”. „Grubymi nićmi szyta prowokacja”

Dodano:
Aleksander Łukaszenka Źródło: Shutterstock / Asatur Yesayants
W białoruskiej reżimowej telewizji wyemitowano materiał mający demaskować polskiego szpiega. Jest nim Andriej Porotnikow, który jako ekspert do spraw bezpieczeństwa współpracował m.in. z Anną Marią Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Badaczka została w materiale przedstawiona jako agentka polskiego wywiadu.

Z materiału wyemitowanego przez reżimową telewizję ONT wynika, że Porotnikow przyznał się do zarzucanej mu zdrady, a film ma posłużyć zdemaskowaniu procederu werbowania szpiegów przez polskie agencje wywiadowcze.

Ekspertka o rewelacjach białoruskiej telewizji

Komentarza w sprawie Porotnikowa udzieliła Anna Maria Dyner, której nazwisko pada w filmie w kontekście działalności polskich agentów na terenie Białorusi. Ekspertka PISM podkreśla, że materiał przygotowany przez propagandystów Łukaszenki to zlepek przekłamań i manipulacji. – To paszkwil na Polskę, najgorszego rodzaju propaganda, grubymi nićmi szyta prowokacja, która po pierwsze ma udowodnić, że Andriej Porotnikow był szpiegiem. Po drugie, że był szpiegiem zwerbowanym przez Polskę – powiedziała w rozmowie z Interią.

Przyznała, że kontaktowała się Porotnikowem, ale ich relacje miały charakter zawodowy polegały na wymianie eksperckiej wiedzy. Z jej relacji wynika, że zatrzymany przez białoruskie służby analityk, dzwonił też do niej i prosił o pomoc. – Kiedy pierwszy raz Andriej do mnie zadzwonił, powiedział, że jest na Białorusi, trwa rewizja u jego żony i on bardzo chce wyjechać. Pytał, kto mu może pomóc i czy mam numer do Marcina Wojciechowskiego (chargé d'affaires w polskiej ambasadzie w Mińsku) – opisywała.

Dyner podkreśliła, że w po skontaktowaniu się z Wojciechowskim i kolejnym telefonie od Porotnikowa domyśliła się, że jego prośby są efektem nacisku ze strony służb. – (...) Od pewnego momentu mieliśmy całkowitą pewność, że on te telefony wykonuje pod przymusem – powiedziała.

Tortury w białoruskich więzieniach

Porotnikow, został najprawdopodobniej zmuszony do współpracy już w marcu. Służby dały mu zapewne możliwość podpisania umowy przedprocesowej o współpracy. Dyner zaznaczyła, że jej zdaniem Porotnikow został zastraszony, a być może nawet torturowany.

– Jestem przekonana, że mu grożono. To jest człowiek, który był wypróbowany w wielu różnych sytuacjach i też podejrzewam, że nieprzypadkowe numery kazali mu wykręcać. Groźby mogą być różne. Zazwyczaj dotyczą kwestii rodzinnych, odebrania dziecka, tego typu historii. Nie ma co się oszukiwać, w białoruskich więzieniach są stosowane tortury – stwierdziła analityczka PISM.

Źródło: Interia.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...